Uroczystość pogrzebowa
W kościele dajemy radę, jesteśmy na tyle zgranym zespołem, że każdy wie co ma robić i jak może pomóc koledze. Naczelna zasada – ułatwiamy sobie pracę, a nie utrudniamy. Jednak, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że prawdziwa przeprawa czeka nas na cmentarzu. Jeden błąd któregokolwiek z nas, może kosztować jego samego, bądź kolegów wizytę w szpitalu. Nikt nie chce sobie wyobrażać bycia przygniecionym między grobami przez ćwierćtonową trumnę ze zmarłym. Jesteśmy na cmentarzu, wystawiamy trumnę z karawanu i ruszamy. Początek zapowiadał się nieźle, rzadko się zdarza żeby któryś z członków rodziny nie zastawiał nam drogi, a tutaj mieliśmy swobodne przejście. Oczywiście, aż do miejsca w którym zwężała się alejka.
Trzymaj trumnę!
Dwóch kolegów już wcześniej wystartowało na ochotników do niesienia trumny. Możecie mi wierzyć, że to naprawdę niewyobrażalny ciężar dla zwykłego człowieka. Znamy schemat pracy, dwóch niesie trumnę, dwóch ich asekuruje, stojąc tuż za ich plecami, a kolejnych dwóch daje przedstawienie pokazów ekwilibrystycznych na cmentarzu, skacząc między pomnikami, starając się nie wdepnąć w znicz (rozwalając sobie tym samym nogę) i jednocześnie podtrzymując z boku trumnę, na tyle na ile to możliwe.
– Chłopaki, nie dam rady, mdleją mi ręcę.
– Trzymaj trumnę!
Właśnie po to jest asekuracja. W jednym tempie udało się przejąć trumnę i kontynuować kondukt. Każdemu brakowało sił, a przed nami przeniesienie trumny nad pomnikiem, z jasno wyklarowaną w głowie wizją, że jeśli uszkodzimy granitowy nagrobek, to mocno oberwiemy po kieszeniach. Pracujemy jak dobrze zgrany mechanizm, sześciu podnosi, czterech przenosi, grupy po dwóch odbierają trumnę dalej. Nie spodziewałem się, że tak gładko nam pójdzie. Pomnik nieuszkodzony, a z nami też wszystk… Szlag! Jeden z kolegów się potyka o wystający łańcuch od ławki, którą ktoś sobie zabetonował w ziemi. Znowu asekuracja zadziałała, zanim zdążył zgłosić problem, drugi już trzymał trumnę. Dalej już donieśliśmy ją bez żadnych przygód.
Zakończenie ceremonii pogrzebowej
Wpuszczenie trumny odbyło się równie profesjonalnie. Choćbym chciał, nie jestem w stanie nic zarzucić całej ekipie. Każdy miał zadyszkę, płynął po nas pot strumieniami, a mimo to raźno układaliśmy kwiaty, aby dopełnić pozytywnego obrazu jakości naszej pracy oraz całej uroczystości. Asystowaliśmy przy nagłośnieniu, przekazując mikrofon kolejnym członkom rodziny, który chcieli powiedzieć coś od siebie. Po wykonaniu swojej pracy, pożegnaliśmy się z rodziną i przeszliśmy pod karawan, którym mieliśmy odwieźć księdza. Żona zmarłego przyszła do księdza, podziękować mu za prowadzenie ceremonii, po czym przeszła obok, nawet nie zwracając na nas uwagi.
Moralnie Funeralnie
Prawdą jest, że firma dostała wynagrodzenie za wykonanie usługi. Prawdą jest, że rodzina miała pogrzeb rabatowany po maksimum, ze względu na swoją sytuację finansową. Ale kwestie finansowe stanowią jedynie tło. Mówiąc najzupełniej szczerze, liczyliśmy na słowa podziękowania, podjęliśmy się zadania, którego żadna firma nie chciała zrealizować. Każdy z nas włożył w tą usługę jakąś część siebie, aby ulżyć rodzinie w cierpieniu i nie dostarczać im kolejnych powodów do zmartwień. Czy to ze względu na brak możliwości pochówku w tym trudno dostępnym miejscu czy to ze względu na konieczność kupowania nowego miejsca grzebalnego. Choć zrobiliśmy wszystko zgodnie ze sztuką, to każdy z nas chodził lekko niezadowolony, nie czuliśmy docenienia. Dlatego warto nauczyć się słowa dziękuję. Szczególnie, jeśli ktoś decyduje się pomóc Ci w trudnej sytuacji.