Coraz częściej mam wrażenie, że dzisiaj każdemu się wszystko należy. Nie mamy w sobie żadnej refleksji, że za daną firmą lub usługą stoi jakiś człowiek, któremu nie zależy tylko i wyłącznie na pieniądzach. Niejednokrotnie, mając świadomość ponad standardowo dobrze wykonanej pracy, chciałby usłyszeć słowo uznania. A czy Ty nie masz tak samo? Jeśli tak to właśnie dlatego naucz się słowa dziękuję. Podczas pogrzebu o którym będę teraz opowiadał, tylko tego słowa mi zabrakło.

Pogrzeb osoby otyłej

Pogrzeby osób otyłych zawsze są dosyć trudne, rozpatrując to w kwestiach technicznych. Począwszy od odebrania osoby zmarłej z domu, po przygotowanie i ubranie jej, a także pochowanie we wskazanym grobie. Większość osób czytając ten tekst, nie ma problemu z domyśleniem się, iż głównym czynnikiem utrudniającym pracę jest waga, ale mniej osób zwróci uwagę na fakt samego przygotowania zwłok. Zgodnie z teorią i praktyką, ciała osób otyłych „zmieniają się” radykalnie szybciej, aniżeli osób szczupłych. Ma to niebagatelny wpływ na rodzinę w trakcie pożegnania, bo przecież nie wszystko można zatuszować.

Funeralna rzeczywistość

Trafił się taki pogrzeb i nam. Żaden okoliczny zakład nie chciał przyjąć tego zlecenia. Facet ważył dobrze ponad 160 kilogramów, a rodzina nie należała do najbogatszych. Absolutnie wykluczała również kremację. Dwoiliśmy się i troiliśmy, żeby nie zmuszać klientów do zakupu trumny na wymiar, która jest nieporównywalnie dużo droższa niż każda z oferty standardowej. Dzięki naszym staraniom, udało się ostatecznie wybrać powiększaną trumnę dębową, na którą rodzina mogła sobie pozwolić. Jednak przy takich pogrzebach, jeden problem goni drugi. Po sprawdzeniu grobu, okazało się, że nie ma do niego praktycznie żadnej możliwości dojścia. Jak to możliwe zapytacie? Całkowicie normalnie. Cmentarz nie był wystarczających rozmiarów, jak na potrzeby tego miasteczka, dlatego zarządca cmentarza „upychał” groby, gdzie to tylko możliwe. Nie ma przejścia? Trudno, ludzie sobie jakoś poradzą. Jak zakład pogrzebowy ma tam przejść? Ich sprawa, a niech spróbują tylko uszkodzić jakiś pomnik to jeszcze obciążymy ich finansowo.

Sytuacja w terenie

Sprawa wygląda, więc tak. Zmarły i trumna to waga nie mniejsza niż 250 kilogramów i to jeszcze nierówno rozłożona. Do pogrzebu idzie sześciu ludzi, ale realnie tylko czterech jest w stanie nieść trumnę. Każda trzyma jedną ręką – jeden uchwyt. Podobnie niosąc trumnę na ramionach. Taki ciężar na czterech? Spoko, jesteśmy zaprawieni w boju, dalibyśmy radę, gdyby nie felerny cmentarz. Mamy do przejścia jedynie, albo aż, około 200 metrów, z czego połowa z tej odległości musi być pokonana we dwóch. Dlaczego? Na środku alejki są drzewa, nierówno ustawione pomniki, ławki, a także kostka przy nagrobkach położona na różnych wysokościach. Kto by się przejmował porządkiem na cmentarzu… Ponadto, do „naszego” grobu nie ma dojścia alejką, musimy przejść między pomnikami, które ułożone są na ścisk, nie zmieści się nawet stopa. Płyty nagrobne, na których znajdują się napisy, również są bardzo wysokie, więc przechodząc musimy unieść trumnę na wysokość naszych twarzy. Zapowiada się naprawdę przyjemne popołudnie.

Dalsza część artykułu opowiadać będzie o przebiegu uroczystości pogrzebowej, znajdziemy w niej również komentarz Moralnego Funeralnego.