Księża, osoby duchowne, ludzie którym niejednokrotnie zawierzamy własne sekrety oraz wyjawiamy przewinienia, skrywane głęboko w sercu. Szczególnie przez polskie społeczeństwo obdarzani są szacunkiem, a wszelkie odniesienia ad persona kierowane są z należytą powagą. Jakby podświadomie uważamy ich za kogoś lepszego od nas, postawionego wyżej w hierarchii społeczeństwa. Pracując w zakładzie pogrzebowym spotkania z duchownymi są na porządku dziennym, musimy z nimi współpracować, a oni muszą z nami.
Parę słów o mnie
Tak, tak, dokładnie zdaję sobie sprawę, jak wiele spraw związanych z księżmi wynikło ostatnimi czasy, jednak ten artykuł to nie jest kolejny clickbait (chociażby przez to, że nie wrzucam reklam), albo chęć zasłynięcie u szerszej publiczności. Jestem osobą wierzącą, chodzę do kościoła i nie wierzę w bzdury typu: „ten ksiądz to zły człowiek, zraził mnie do wiary”, bo wiarę się ma, albo nie. Wpis jest podyktowany ostatnimi wydarzeniami, które miały miejsce na obsługiwanym przeze mnie pogrzebie, które coraz częściej mają miejsce także w Polsce.
Schowaj ten meczet
Kobieta po raz kolejny przychodzi do naszej firmy. W ciągu dwóch lat zdążyła pochować już trzy osoby. Mimo usilnych poleceń w szpitalach i domach opieki, twardo wybiera nasz dom pogrzebowy. Każdy pogrzeb traktujemy poważnie, ale tutaj dochodzi jeszcze coś – lojalność i zaufanie jakim obdarza firmę. Nie ma mowy o żadnych niedociągnięciach, wszystko musi być zaplanowane na 100%. Ustawiamy trumnę na katafalku oraz odbieramy kwiaty od rodziny, nim zdążyliśmy się obejrzeć, ksiądz dzwoni na rozpoczęcie mszy – 10 minut przed prawidłowym rozpoczęciem. Lekko zdziwieni wychodzimy ze świątyni. W tym samym czasie, nasi koledzy rozkładają namiot pogrzebowy, montują windę, trawkę, a także rozstawiają specjalną mównicę dla księdza. Po zakończonej mszy, udajemy się w kondukcie na cmentarz. Ksiądz widząc rozstawiony namiot drze się na cały cmentarz
– Coście tu rozstawili, jakiś meczet! Schować to!
– To nie meczet, tylko namiot pogrzebowy – odpowiada ze spokojem kolega.
– Bzdur się wam zachciało, nie będę odprawiał pod tym mszy!
Jego podniesiony głos zwraca uwagę żałobników, chłopacy z obsługi wzruszają ramionami i robią swoje. Każdemu lekko podniosła się adrenalina. Idę do niego z mikrofonem.
– Proszę mikrofon, tam ma ksiądz mównicę.
– Ja jestem normalnym księdzem, ja takich głupot nie chcę! – mówi wskazując na namiot. Czuję, że i mi rośnie ciśnienie. Odpowiadam ostro i na tyle głośno, żeby najbliższa rodzina zmarłego słyszała.
– To nie dla księdza, tylko dla rodziny.
Co ciekawe, zamknął się, nic nie odpowiedział. Po skończonej ceremonii naszym obowiązkiem jest odwieźć duchownego z powrotem do kościoła. Miałem chęć zostawić go na cmentarzu, żeby drylował na pieszo, ale jeśliby się poskarżył, poniósłbym za to konsekwencje. Biorę go do samochodu, a tam zmiana zachowania o 180 stopni, człowiek do rany przyłóż. Czyżby pyskowanie i nieustępliwość były jedynym rozwiązaniem?
Telefon do przyjaciela
Zadzwoniłem do znajomego opowiedzieć mu o dzisiejszej sytuacji. Jak to możliwe, że starasz się ulżyć komuś w cierpieniu, zorganizować piękny i godny pogrzeb, a przychodzi taki gość i stara się to wszystko zniszczyć.
– To jest nic, my ostatnio straciliśmy dwa mikrofony do nowego nagłośnienia.
– Jakim cudem?
– Wyobraź sobie, deszcz i błoto, bo jesteśmy na rozkopanej części cmentarza, a ksiądz po całej ceremonii przypadkowo upuszcza mikrofon w największe bagno i lekko przydeptuje. W jednym tygodniu dwa razy.
Warto wyjaśnić, że profesjonalne domy pogrzebowe nie pracują na byle jakim nagłośnieniu. Najprostsza wersja kosztuje ponad dwa tysiące złotych, a sam mikrofon dość ciężko jest dopasować do nagłośnienia. Jeśli już dopasujesz, to trzeba zapłacić za niego w okolicach 200-400zł.
– Okej, jak to rozwiązaliście?
– Szef pojechał do niego z wizytą, chłopacy którzy mieli w tym czasie pogrzeb, mówili, że było głośno. Ale już nie mieliśmy podobnych przypadków.
Rozwiązanie problemu?
Zarówno w moim przypadku, jak i mojego kolegi rozwiązanie sprawy było łatwe do przewidzenia. Ksiądz rzucający mikrofonem do błota miał inny „ulubiony” zakład pogrzebowy, który nie miał z nim najmniejszych problemów. W moim wypadku, z samej ciekawości udałem się po mszy do kancelarii, zapytać o jakąś bzdurę. Na proboszczowskim biurku, w miejscu gdzie powinny znajdować się długopisy, była wizytówka innego domu pogrzebowego. Zwykły przypadek?
Moralny Funeralny – subiektywnie
Spotkałem na swojej drodze zawodowej paru księży, którzy byli godni zaufania, mieliśmy fajne kumpelskie relacje. Oprócz tego, że to świetni ludzie, to także genialni księża z niesamowitym usposobieniem wobec wiernych. Niestety, duża część tej grupy społecznej stanowią osoby, które minęły się z powołaniem. Nie jest istotny wierny, a pierwszych skrzypiec nie gra wiara. Nawiązując do wstępu – nie pozwólmy na siebie patrzeć z góry, nie ma ludzi lepszych i gorszych. Nie możemy pozwolić sobą pomiatać, bo szacunek należy się obu stronom.